Druga wada tego rynku polega na tym, że kryje on w sobie znaczne strukturalne niebezpieczeństwa. Tkwią one w niedostatecznej przejrzystości rynku. Banki, prowadzące najczęściej swą działalność na podstawie depozytów eurowalutowych, mogą je ponownie wypożyczyć na krótki lub średni termin innym bankom lub instytucjom pozabankowym. Nie mają one jednak dostatecznego rozeznania co do tego, kto jest ostatecznym odbiorcą, jakie jest jego zadłużenie i na jakie cele zostanie wykorzystany dany kredyt eurowalutowy. Ocenę sytuacji utrudnia tu jeszcze fakt, że ostatni użytkownicy kredytów eurowalutowych konwertują często eurowaluty na walutę lokalną i dopiero w przypadku nadejścia terminu płatności znów nabywają waluty na krajowych rynkach dewizowych. Spowodowane długo- lub średnioterminowymi kredytami unieruchomienie eurofunduszy może w przypadku napięć na eurorynku i wycofywania eurodepozytów wywrzeć fatalny efekt i doprowadzić do kryzysu płynności na tym rynku. Masywne skurczenie eurorynku pieniężnego mogłoby wywołać reakcję łańcuchową i sprawić, że liczni dłużnicy i eurobanki popadną w tarapaty, a także wciągnąć handel światowy i międzynarodowy system walutowy w kłopotliwe położenie, a nawet w stan kryzysu.
czytaj więcej